DESANT POD SOKOŁOWEM
"Skaczą!" - słychać raz po raz z tłumu.
Rozwijają się czasze spadochronów, pod jednym z nich pojawia się polska flaga. Kilka minut mija nim dotrą do ziemi witani
gromkimi oklaskami. To tylko początek obchodów 70 rocznicy lądowania spadochroniarzy, które miało tu miejsce 7 września 1944 roku.
Niedzielne popołudnie. Długa nitka ciągnących jeden za drugim samochodów podąża w stronę łąki położonej niedaleko Sokołowa.
Jeszcze nie dzieje się tu nic, jednak już za kilka minut wszyscy zgromadzeni tu widzowie staną się świadkiem żywej lekcji
historii, zgoła innej niż ta serwowana w szkolnych ławach. Kilka minut po piętnastej na niebie pojawia się niewielka sylwetka
samolotu, a tuż obok niej jeden za drugim maleńkie punkciki zmierzają ku ziemi. Wszyscy zebrani z zaciekawieniem
zadzierają głowy aby kto wie czy nie pierwszy raz w życiu podziwiać skoczków spadochronowych.
Pan Sławomir Pomietlak, instruktor spadochronowy który jak mówi na swoim koncie ma już ponad dwanaście tysięcy wyszkolonych
skoczków, swoją przygodę ze spadochroniarstwem rozpoczynał krótko po drugiej wojnie. Dziś jest prawdziwym mentorem w tej dziedzinie
i mimo swoich osiemdziesięciu dwóch lat wciąż ma werwę do szkolenia kolejnych skoczków. Tu, w Sokołowie, swoim opowiadaniem nie tylko
przedstawił spadochroniarstwo od kuchni; historie z ust osoby która pamięta tamte niełatwe czasy słucha się z ogromną
przyjemnością. A opowiada o historii spadochroniarstwa, o historii II Wojny, o swoich własnych doświadczeniach.
W rozmowie w cztery oczy ma jednak żal że krótko przed opuszczeniem wojska został zdegradowany ze stopnia
podpułkownika do sierżanta. "Bo tak było wygodnie politycznie" - mówi. Naszą rozmowę przerywa huk strzałów. Rozpoczęła
się krótka rekonstrukcja walk pod Sokołowem. Historyczne mundury, pomykający po polu wojskowy motocykl, błyskające
wybuchy petard, to musi się podobać, w szczególności najmłodszym.
W takt marszy uczestnicy i widzowie przemieścili się pod oddalony o ponad kilometr pomnik. Oficjalną część rozpoczyna hymn,
powitanie przybyłych gości. Nie zabrakło również przemówień i prawdziwie szczerych wzruszeń. Dziś bowiem dla uczczenia pamięci
państwa Józefa i Franciszki Furman, ich dzieci odsłoniły pamiątkową tamnicę upamiętniającą poświęcenie ich rodziców.
To właśnie Państwo Furman w 1944 roku udzielali pomocy zwiadowcom I Armii Wojska Polskiego dostarczając im posiłki czy
po prostu zapewniając schronienie. Za tą pomoc w 1945 roku zginęli w obozach koncentracyjnych.
Uroczystość o typowo wojskowym charakterze - zwięzłą i treściwą - kończy apel w wykonaniu uczniów Szkoły Podstawowej
im. Batalionu Spadochronowego I Armii WP w Lubaszu oraz krótki koncert czarnkowskiej Orkiestry Dętej. Z kuchni
polowej natomiast dobiega już zapach grochówki wojskowej, tej w której aż "łycha staje"...
Może więc następnym razem, zmierzając drogą z Czarnkowa do Szamotuł, warto na chwilę zatrzymać się przy
"Pomniku Spadochroniarzy" i choć przez kilka sekund w zadumie zastanowić się nad losem osób których nazwiska na nim widnieją...?
Tekst:
Jacek Dutkiewicz
Fot.
Jacek Dutkiewicz
Plakat