Czarnkow.INFO - Internetowy Serwis Informacyjny
    Strona główna     Urzędy     Kultura i atrakcje     W mieście     Archiwum
Dzisiaj jest: 19 kwietnia 2024, piątek.  Imieniny: Ady, Konrada, Leona, Włodzimierza



free counters


GOŁA BABA... I ANI MRU MRU



W Czarnkowie, z nowym programem "Skurcz", wystąpił kabaret Ani Mru Mru. Wypełniona po brzegi sala kina "Światowid" znakomicie przyjęła porcję humoru przygotowaną przez twórców programu. Członkowie grupy odpowiedzieli też na pytania zadane przez redakcję "Nadnoteckich Ech".

Historia kabaretu Ani Mru Mru nie jest długa, bo kabaret nie jest aż taki stary. Powstał we wrześniu 1999 roku. Za datę powstania przyjmuje się dzień pierwszej próby, na której byli obecni wszyscy ówcześni wykonawcy: Joanna Kolibska, Grzegorz Tatara, Maciej Wojnarowski i Marcin Wójcik - pomysłodawca i założyciel. Niedługo potem do składu dołączył pianista Janusz Bronkiewicz i praca nad pierwszym programem ruszyła pełną parą. Premiera pierwszego programu odbyła się 1 grudnia 1999 roku w kawiarni artystycznej lubelskiego klubu Hases, który udostępnił miejsce na próby i występy. Pierwszy program zagrany został 6 razy i był za każdym razem ciepło przyjmowany przez publiczność, jednak pod względem artystycznym pozostawiał wiele do życzenia. I kto wie jak dalej potoczyłyby się losy kabaretu, gdyby nie otwarcie w styczniu 2000 roku staromiejskiej winiarni "U Dyszona". To właśnie tam 15 stycznia 2000 roku miał miejsce pierwszy Wieczór z Kabaretem do którego zaproszono Marcina Wójcika i Joannę Kolibską. Po całkiem udanych dwóch wieczorach kabaretowych Marcin przypomniał sobie o Michale Wójciku i zaproponował mu udział w trzecim, w charakterze mima. Propozycja została przyjęta, a pół godziny po występie, po szczerej rozmowie, zapadła decyzja o zmianie składu Ani Mru Mru. W zespole zostali Joanna Kolibska, Marcin Wójcik i pianista Janusz Bronkiewicz, a skład uzupełnił wspomniany Michał Wójcik, znany dziś jako Tofik i Waldemar Wilkołek.

Regularne występy "U Dyszona" dawały możliwość ogrywania skeczy, ale i zaistnienia przed dość wymagającą publicznością. Zaowocowało to zaproszeniami do udziału w lubelskich kabaretonach, gdzie mieli zaszczyt zagrać przed Formacją Chatelet, Jurkami, czy Kabaretem Moralnego Niepokoju. Wreszcie w grudniu 2000 roku przyszedł czas na zaistnienie na ogólnopolskiej scenie kabaretowej. Zespół pojechał na III Ogólnopolski Festiwal Kabaretów Studenckich "Wyjście z Cienia" do Gdańska. Tam zostali zauważeni i docenieni. Potem pojawiły się występy w całej Polsce, Paka 2001, Mulatka, Lidzbarskie Biesiady Humoru i Satyry, "Wyjścia z Cienia". W grudniu 2001 roku Ani Mru Mru po raz kolejny zmieniło skład. Grupę opuściła Joanna Kolibska. Kabaret w międzyczasie zdobył olbrzymią popularność. Od tego czasu regularnie bierze udział w wielu festiwalach, występuje w telewizji oraz stara się być wszędzie tam, gdzie zostanie zaproszony. Skład trzyosobowy - Marcin Wójcik, Michał Wójcik, Waldemar Wilkołek - pozostaje niezmienny do dziś.

Czarnkowski występ rozpoczął się mocnym akcentem. Aktorzy sugestywnie wyjaśnili skąd wziął się tytuł "Skurcz". Jak usłyszeliśmy, głownie z powodu, że jest to coś, co najczęściej nas łapie oraz powoduje zmianę w portfelach przy zakupie biletów. Na pytanie skąd czerpią pomysły, odpowiedzieli krótko: z du...y, czyli z życia. Po tak sugestywnym wstępie, publiczność raczyła się coraz bardziej wyrafinowanymi skeczami oraz popisową grą aktorów. Zespól jest w świetnej formie, żarty sypały się jak z przysłowiowego rękawa. Nie zabrakło też interakcji z publicznością. Po zakończeniu aktorzy, wyszli na salę, rozmawiali, rozdawali autografy oraz pozowali do zdjęć. Zgodzili się też na rozmowę, którą dla czytelników "Nadnotaeckich Ech" przeprowadził Piotr Keil.

Jak odebraliście czarnkowską publiczność? Ma poczucie humoru, czy to małomiasteczkowi nudziarze?

- Obojętnie gdzie gramy, czy to Czarnków, czy inne miasto, ludzie się zawsze dobrze bawią. Czujemy, że jesteśmy przyjmowani z sympatią. Można nawet powiedzieć, że właśnie w mniejszych ośrodkach widzimy większy entuzjazm i radość. U Was było niezwykle przyjemnie, kontakt z widownią był znakomity.

Występujecie w różnych miejscach Polski. Czy inaczej reagują rybacy nad Bałtykiem, niż górale?

- Inaczej nie, ale są takie miejsca, gdzie należy uważać na lokalne dowcipy. Specyficzny jest np. Śląsk. Pamiętamy więc, jak i o czym należy mówić i nie wszystko wyśmiewać. Warto też wiedzieć, z czego się publiczność śmieje i co ją najbardziej bawi. Generalnie Polacy mają poczucie humoru i są dobrym obiektem do współpracy podczas występów.

Kabaret bardzo się zmienił od czasów Starszych Panów. Na lepsze czy na gorsze?

- Kabaret zmienia się w czasie, bo i ludzie się zmieniają. Coraz trudniej jest bawić publiczność. Ludzie mają dostęp do wielu form rozrywki oraz jej przekazu. Powszechny jest internet, telewizja, doskonalsze nośniki obrazu i dźwięku. Wszystko to powoduje, że konkurowanie na rynku rozrywki stało się niezwykle trudne. To wszystko sprawia, że kabaret musi iść z duchem czasu. Publiczność jest inna i inne są jej wymagania. Trzeba za tym wszystkim nadążać, obserwować, zaspakajać gusty i oczekiwania. Zdajemy sobie sprawę, że trafiamy do innego odbiorcy niż Starsi Panowie, którzy jak pamiętamy występowali tylko w telewizji. Mamy do czynienia z popkulturą i staramy się zaspakajać szerokie grono odbiorców. Trafiamy do tych wyrafinowanych, jak i do szerokich kręgów, zgromadzonych na dużych widowniach.

Jesteście kabaretem, który unika tak modnych na scenie aluzji politycznych. Jak jest dziś w kraju z punktu widzenia kabareciarza?

- No, niewiele się zmieniło tak naprawdę. Polityka zawsze była śmieszna, sama w sobie i politycy także. Nam często pozostaje tylko śmiać się lub płakać. A dziś? Chyba zasługuje na miano czarnego humoru. I oby nie był tak czarny jak się zapowiada. Sytuacja jest trudna dla kabareciarzy. Społeczeństwo jest spolaryzowane, a my chcemy bawić wszystkich, taka jest nasza rola. Nie chcemy nikogo urazić ze sceny. Są artyści, którzy jednoznacznie deklarują swoje poglądy, mają swoją publiczność, my skupiamy się na tym co robimy.

Zmieniamy temat na lżejszy. Na Waszej stronie internetowej jest zakładka "Goła baba". Doczytałem, że zaczynaliście w zespole z aktorką Joanną Kolibską. Nie brakuje Wam przypadkiem kobiety w zespole?

- Zależy w jakiej sytuacji... Są takie momenty, kiedy by się przydała. Na pewno kobieta w składzie urozmaica repertuar, daje szansę grania ról mieszanych. Jeśli jest np. skecz o małżeństwie, to należałoby się przebrać za kobietę - jeśli by to było oczywiście, małżeństwo heteroseksualne. Przyzwyczailiśmy się jednak do tworzenia ról na trzech facetów, nie tęsknimy więc specjalnie za poszerzeniem składu osobowego.

Piszecie na swojej stronie internetowej, że życie kabareciarza nie jest do śmiechu. Czy tak jest naprawdę?

- Są takie momenty, ale jesteśmy raczej wesołymi ludźmi, zmagamy się na co dzień z takimi problemami jak każdy. Wczoraj np. mieliśmy urodziny kolegi... i dzisiaj rano było ciężko. Mamy jednak dystans do świata, poczucie humoru i staramy się radzić sobie z trudnościami.

Wydawnictwo "Wielka Litera" wydało książkę o Was. Opowiedzcie o niej.

Jest to fantastyczne wydawnictwo. Największe litera jaka może być. Jest to niekompletna biografia kabaretu Ani Mru Mru. Polecamy gorąco, bo pokazaliśmy się tam z zupełnie innej, nieznanej strony. Ponieważ publikacja nie jest pełna, daje też szansę na ciąg dalszy, może nawet serial. Jest do kupienia w tak zwanych najlepszych księgarniach.

Czy chcielibyście na koniec powiedzieć coś mieszkańcom Czarnkowa?

- Drodzy Czarnkowianie. Nie martwcie się, będzie dobrze! I do następnego razu!


Fot. Piotr Keil

Plakat
O serwisie  |   Dodaj do ulubionych  |   Ustaw jako startową  |   Miasto Czarnków  |   Miejskie Centrum Kultury
Redakcja Czarnkow.INFO: 64-700 Czarnków, os. Parkowe 21/37, tel/fax 600 545 261, czarnkow.info@onet.pl
© Marcin Małecki Jacek Dutkiewicz 2004-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.