NIE "FRYDERYK CHOPIN", TYLKO "ŻURAWINKA"
"Zadziwi siÄ™ mama, zadziwi siÄ™ tata,
Kiedy w rejs wypłyniesz, hen, dokoła świata,
Bo świat, moi mili, nie jest wcale duży,
Opłynąć go można w deszczowej kałuży."
W pewien wrześniowy, mglisty, rześki i bezwietrzny poranek, grupa uczniów wraz z opiekunami wyruszyła spod bram Zespołu Szkół im. Kornela Makuszyńskiego do Nakielna. Ta niewielka miejscowość w okolicach Wałcza jest siedzibą klubu żeglarskiego "Akż’90". Po przybyciu na miejsce młodzież poznała instruktora Żurawia - admirała, który dowodzić miał flotą z załogą złożoną z uczniów Kornelówki.
To nic, że "Fryderyk Chopin" to jeden z czołowych żaglowców polskiej floty i pływa po morzach i oceanach. Dla naszych odkrywców, prawie jak po Atlantyku, okazało się żeglowanie po jeziorze Bytyń Wielki.
Na najmniejszej, ale flagowej łódce armady o wdzięcznej nazwie "Żurawinka", zaokrętowano oficerów Anię i Grzegorza. Na drugiej oficerami zostały Dominika i Alicja, a na trzeciej, największej jednostce o powierzchni żagli ponad 50 m2, wachtę na zmianę musiało pełnić aż pięciu oficerów w składzie: Agnieszka, Karolina, Ola, Filip i Tomek.
Zapiski z dziennika pokładowego
Po wyjściu z portu, z pozoru niewielki wietrzyk, z każdą przebytą milą morską stawał się coraz silniejszy. Po wypłynięciu zaś za obszar wysp, na bezkresne wody akwenu, uzyskiwał siłę nawet 12 albo 14 stopni w skali Beauforta. Rozpętał się sztorm. Fale przetaczały się po pokładzie, swoimi grzebieniami czesząc fryzury załóg. Bezlitosne strugi ulewy moczyły i chłodziły każdy skrawek ciała. Przechyły przy szkwałach niemal kładły żaglówki na wodę, a podmuchy podczas zwrotów przez sztag zmuszały żeglarzy do mrużenia oczu. Jednak załogi wszystkich jednostek armady dzielnie stawiały opór wiatrom zmieniającym siłę i kierunek. Halsowanie do portu okazało się równie wymagające, bo składało się na zmianę ze zwrotów przez rufę i sztag przy falach sięgających masztów. Po kilkugodzinnym rejsie, z niewielkimi stratami, zmęczona żywiołem załoga z ulgą powitała bezwietrzną zatoczkę z macierzystą mariną.
Admirał
Powszechnie wiadomo, że "morskie opowieści" marynarzy traktować należy z przymrużeniem oka i wszystkie niebezpieczne zdarzenia dzielić przez dwa, przez cztery, a w tym przypadku przez 18.
Po raz wtóry udział w projekcie fundacji APIA zapewnił gębickiej młodzieży możliwość aktywnego spędzenia czasu. Po wspaniałym rejsie kolejną atrakcją było napełnianie głodnych brzuchów samodzielnie upieczoną kiełbaską, konsumowaną przy akompaniamencie gitary, harmonijki ustnej i akordeonu. Potem najdzielniejszym z żeglarzy rozdano nagrody w postaci krawatów i czapek z marynistycznymi motywami. Podbudowani dobrze wykonaną pracą i objedzeni uczniowie Kornelówki szczęśliwie wrócili do domów. Czwartek, 10 września, na trwałe zapisze się w pamięci uczestników wyprawy.
Szymon Małecki