|
|
|
|
|||||||||||||
Dzisiaj jest: 6 października 2024, niedziela. Imieniny: Artura, Bronisława, Emila, Hanny, Romana | ||||||||||||||||
|
Zapowiadali koszmarne upały i burze z piorunami. Straszyli epidemią kleszczy i komarów. Mówili o bąblach pod stopami, poparzonych karkach i śmierdzących skarpetkach. Mieli rację. Spędziliśmy pięć dni zaszyci w noteckiej głuszy. Żyliśmy niczym Bear Grylls, stawiając czoła potędze natury. Jedliśmy to, co złapaliśmy gołymi rękami, a jedyną wodą nadającą się do picia, była ta z jeziora Dobra, przyznaję, że trochę się zapędziłam! Tak naprawdę ludzie się nad nami litowali i dawali czasami trochę czerstwego chleba, wodę gotowaliśmy nad ogniskiem, a skarpetki... skarpetki faktycznie były sztywne z brudu. Ale cóż, właśnie w takich warunkach jak ryba w wodzie czuje się Vagabundus! Naszą ekstremalną przygodę rozpoczęliśmy 25 maja, wędrówką do Maciejewa. 25 kilometrów - co to dla nas! Na miejsce dotarliśmy jeszcze przed zmrokiem. Nogi prawie wcale nas nie bolały i pewnie, gdybyśmy tylko mieli taki cel, bylibyśmy w stanie dojść choćby do Gorzowa. Plan jednak był inny, gdyż kolejnego dnia w Białej czekało na nas jedenaście kajaków. Wodnymi wehikułami przemierzyliśmy 30 km do Piłki, gdzie u ks. Sławomira Olejniczaka na plebanii spędziliśmy noc. Trzeci dzień był kolejną wędrówką. Popołudniu ujrzeliśmy srebrną taflę jeziora Kubek - nasz cel. Prawie w ubraniach wskoczyliśmy do wody i po paru chwilach każdy z nas był oazą czystości. Niedaleko jeziora rozbiliśmy obozowisko, w którym mieliśmy odpoczywać także kolejnego dnia. Jednak paru śmiałków wcale nie miało ochoty na leniuchowanie. Mieliśmy do spełnienia nie lada misję - odnaleźć Dostrzegalnię Przeciwko Pożarową, najwyższy punkt obserwacyjny w całej Puszczy Noteckiej. Nie było to łatwe zadanie, gdyż Vagabundus szukał dostrzegalni już od pięciu lat. Jednak ten rok okazał się szczęśliwym - misja została wypełniona i stanęliśmy (siedmiu wspaniałych) na wysokości 27 metrów, skąd mieliśmy widok na całą puszczę! Do obozowiska wróciliśmy zmęczeni, lecz dumni i szczęśliwi. I wkrótce nastał ostatni dzień przygody, który spędziliśmy na siodełkach swoich rowerów. Drogę ponad 60 km pokonaliśmy w rekordowym czasie pięciu godzin i popołudniu wszyscy byliśmy już w swoich domach. Oczywiście pominęłam w moim sprawozdaniu wszystkie drastyczne momenty naszej podróży, aby nikogo nie wystraszyć. Jeśli ktoś chciałby posłuchać o wydłubywaniu kleszczy i walkach o ostatnią kiełbasę, proszę się zgłosić do nas osobiście! A tymczasem Vagabundus szykuje się na kolejną mityczną wyprawę - dziesięciodniową wędrówkę po Bieszczadach. To dopiero będzie wyzwanie! Lecz nam nie straszne bąble pod stopami i burze z piorunami, ani nawet sztywne skarpetki! Życie nie powinno być podróżą do grobu z zamiarem dotarcia tam bezpiecznie, w atrakcyjnej i dobrze zachowanej doczesnej powłoce, ale raczej w ciele pokrytym siniakami, w pełni wykorzystanym i kompletnie zużytym z okrzykiem "Łaaaa, ale jazda!" - Bear Grylls. Ula Małecka |
O serwisie | Dodaj do ulubionych | Ustaw jako startową | Miasto Czarnków |   Miejskie Centrum Kultury | ||
Redakcja Czarnkow.INFO: 64-700 Czarnków, os. Parkowe 21/37, tel/fax 600 545 261, czarnkow.info@onet.pl © Marcin Małecki Jacek Dutkiewicz 2004-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. |
||